Kurcze, no nie wiem co napisac...
Większośc ludzi ma jakieś postanowienia, plany a ja? Czuję się zupełnie pusta...
Jedyne czego sobie życzę na przyszły rok to żeby Mutter była w dobrej formie, piesiul też.
O sobie to tak raczej już jakoś nie myślę. Byleby gorzej nie było, bo lepiej to już pewnie nie będzie.
Czasami to sie zastanawiam, czy ja jeszcze aby żyję? No ale póki co to jeszcze oddycham i budzę się o poranku każdego dnia, więc pewnie funkcje życiowe u mnie jeszcze są ok. Tylko co z tego?
Jaki sens ma ta moja mizerna egzystencja? No tego to nie wiem, niestety.
Nawet gdybym jutro przestała oddychac to nic by się nie stało. Ot, odeszła niewidzialna istotka, nic sie nie stało. Może ktoś by sobie o mnie przypomniał patrząc na obrazek na scianie, już spłowiały. Tak, rysunki szybko płowieją w słońcu, zupełnie jak ja i stare fotografie. Jestem jak stara fotografia, zapomniana w pudełku na strychu. Mnie właściwie nie ma, choc ciągle wdycham i wydycham powietrze.
To będzie tylko kolejny rok który trzeba jakoś przetrwac, wiec nie mam czego świetowac.
365 dni walki o przetrwanie, tylko nie wiem po co? Chyba siłą rozpędu i dlatego, że skończenie ze sobą jest takie nieestetyczne, w każdym wariancie niestety. A ja jestem taką cholerną estetką... Pewnie dlatego chcę byc spopielona, bo ten martwy zewłok co po mnie zostanie to tylko robaki by żarły. Ohyda!
Ale póki co jeszcze oddycham i mam przed sobą kolejny rok do przetrwania ...
Wszystkim życze wszystkiego naj, a sobie... no chyba niczego, może tylko siły, żeby to wszystko jeszcze jakoś ciągnąc przez kolejny rok. Tak, wiem że Mutter i piesiul mnie potrzebują, poza nimi nikt. No i fajnie.
Dla nich postaram sie przetrzymac ten kolejny rok mojego mizernego istnienia.
piątek, 31 grudnia 2010
poniedziałek, 20 grudnia 2010
Rocznica
No tak, wczoraj była pierwsza rocznica...
Kicia Kocia śpi sobie spokojnie w ogrodzie pod krzaczkiem i nawet jest gdzie świeczkę zapalić.
Byliśmy u Niej wczoraj z Piesiulem. Pewnie dziwnie musiałam wyglądać, jak przydeptywałam nogą smycz jednocześnie zapalając lampkę. Ale udało się i ważne, że dotarliśmy tam razem.
Strasznie mi Ciebie brak, Kiciu.
Kicia Kocia śpi sobie spokojnie w ogrodzie pod krzaczkiem i nawet jest gdzie świeczkę zapalić.
Byliśmy u Niej wczoraj z Piesiulem. Pewnie dziwnie musiałam wyglądać, jak przydeptywałam nogą smycz jednocześnie zapalając lampkę. Ale udało się i ważne, że dotarliśmy tam razem.
czwartek, 9 grudnia 2010
Padnę jutro ... albo jeszcze poczekam
No tak, tak. Tydzień z kawałkiem przerwy był w pisaniu.
Z kronikarskiego obowiazku informuję, że nareszcie, po wielu latach mamy z Majne Mutter nowe wrota do naszego apartmą! Wiwat! Czerwona wstęga itp., fanfary i rózne inne bzdety. No, ale nareszcie są i to jeszcze przed świętami. Co ważne, są takie jakie miały być - bez wydziwiania i ozdóbek, minimalizm, a nie ni pies, ni wydra, ni za przeproszeniem pseudo-secesja (i to nie tak, że secesja jest bee, jest ok, ale o tym kiedy indziej, mit fotos, mam nadzieję)
Nowe wrota są ładne i nawet Bandyta już się do nich przekonał. Jeszcze tylko pomalować dookoła, co panowie zakitowali na biało i będzie git! Może to dziwne, ale teraz jakby śpię spokojniej :) Oczywiscie nie jest to jeszcze mój ideał (trzy wawnętrzne sztaby i tak ze dwa dodatkowe zamki byłyby mile widziane ;) ale i tak jest lepiej niż było. Metal jest troszeńkę odporniejszy niż "płyta co udaje drewno", nieprawdaż?
Jeszcze troszke i będzie majn Zuchause ist majn Szloss (pisownia moja i sie nie czepiać, niemiecki znam!) i zacznę budować fosę w korytarzu :)
A dzisiaj? Dzisiaj znowu 12 godzin w kołchozie, padam na pysk i tylko mam nadzieję, że wrócę do domu przed ósmą i nikogo po drodze nie pogryzę oraz, że nie padnę na ulicy z przepracowania.
Gute Nacht Lojte!
Z kronikarskiego obowiazku informuję, że nareszcie, po wielu latach mamy z Majne Mutter nowe wrota do naszego apartmą! Wiwat! Czerwona wstęga itp., fanfary i rózne inne bzdety. No, ale nareszcie są i to jeszcze przed świętami. Co ważne, są takie jakie miały być - bez wydziwiania i ozdóbek, minimalizm, a nie ni pies, ni wydra, ni za przeproszeniem pseudo-secesja (i to nie tak, że secesja jest bee, jest ok, ale o tym kiedy indziej, mit fotos, mam nadzieję)
Nowe wrota są ładne i nawet Bandyta już się do nich przekonał. Jeszcze tylko pomalować dookoła, co panowie zakitowali na biało i będzie git! Może to dziwne, ale teraz jakby śpię spokojniej :) Oczywiscie nie jest to jeszcze mój ideał (trzy wawnętrzne sztaby i tak ze dwa dodatkowe zamki byłyby mile widziane ;) ale i tak jest lepiej niż było. Metal jest troszeńkę odporniejszy niż "płyta co udaje drewno", nieprawdaż?
Jeszcze troszke i będzie majn Zuchause ist majn Szloss (pisownia moja i sie nie czepiać, niemiecki znam!) i zacznę budować fosę w korytarzu :)
A dzisiaj? Dzisiaj znowu 12 godzin w kołchozie, padam na pysk i tylko mam nadzieję, że wrócę do domu przed ósmą i nikogo po drodze nie pogryzę oraz, że nie padnę na ulicy z przepracowania.
Gute Nacht Lojte!
Subskrybuj:
Posty (Atom)