Tak, dokładnie taki mam dzisiaj nastrój. Mam ochotę warczeć, rzucam mięsem i patrzę wilkiem na wszystkich. Mam od cholery roboty, a tu ciągle ktoś przyłazi i ględzi, że coś mu potrzeba i to jest na przedwczoraj. No, jak w sprawie cudów, to właśnie wyszły, dostawa za rok! Już i tak robię za przynieś, wynieś, pozamiataj, graj, stepuj i machaj różdżką po drodze, czyniąc cuda.
Co ja, Harry Potter jestem?
Dlatego teraz, w ramach protestu siedze w necie i odstawiam mały strajk.
Tak tylko na godzinke pewnie, bo potem znowu coś przylezie i czegoś będzie chciało.
Wrr!
(no i tu by się przydał jakiś Rammstein jako motto na dziś, ale jeszcze nie wiem jak wstawić, trudno)
Ale chociaż wczoraj spacer z Piesiulem fajny był, zwłaszcza jak zaliczał zaspy :)
I jak co roku, wraz z nadejściem zimy dochodzę do odkrywczego wniosku, że Piesiul jednak nie jest śnieżno biały, tylko taki coś żółtawy na grzbiecie. Choć po ciemku ta raczej kiepsko go widać na śniegu, zwłaszcza jak komuś widoczność spada po zmroku gdzieś tak do - 6 (za dnia - 3)
To sie chyba kurza ślepota nazywa, czy jakoś tak...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz